piąty dzień bez ketonów.
jestem szczęśliwa!!
kurewsko, zajebiście szczęśliwa!!! biegałam i okazuje się, że nie spierdoliłam sobie zdrowia i kondycji tak doszczętnie jak myślałam. Wręcz powiedziałabym, że jest DOBRZE!
czasem spada mi nastrój na tyle, że mam ochotę rzucić wszystko i się rozpłakać, sięgnąć z powrotem po stymulanty i jechać na nich pierwszy dzień, potem drugi... trzeci..
4 gramy czekają na gorsze czasy, kiedy znów włączy mi się tryb "autodestrukcji". Póki co, umówiłam się z Sz. na cztery "dni używek" w miesiącu. Cztery soboty i ani doba więcej. :)
gdzieś tam w środku, czasem, uderza mnie bolesne uczucie cholernej pustki i totalnego bezsensu tego wszystkiego, nawet tej radości, ale skutecznie je zagłuszam i czerpię z ulotnych chwil szczęścia pełnymi garściami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz